Komunikat nadszedł z trasy. Był krótki i lapidarny: jedziemy! Podpisał go Rychu Rzeszotara, członek komitetu wyborczego Wspólnota Leśnych Ludzi, którego przedstawiciel w sondażach przed wyborami prezydenckimi dosłownie łoi konkurentów.
Jedno słowo
wystarczyło. Naród czekał cierpliwie aż usłyszał: jedziemy! Ożywił się. Wśród konkurentów ciekawość i zainteresowanie, drobne uszczypliwości, lekceważenie, skrywana niechęć. Ale każdy trzymał fason. Tylko jeden nie wytrzymał, a był w głębokim terenie. Mówiąc krótko znalazł się w niewłaściwym miejscu, poza odpowiednią szerokością geograficzną.
Ubikacja, niestety, była zamknięta, zabita dechami, bo i stacja kolejowa była nieczynna, a dworzec widmo. Nie zdążył, zapaskudził spodnie. Można powiedzieć, że koncertowo. Wytrzeszcz oczu potwierdzał obiegową opinię, że strach go obleciał.
Podróżni z dworca kolejowego w liczbie siedemnastu, oczekujący od dwóch lat na pociąg zauważyli jeszcze jedno interesujące zjawisko, związane z ubikacją zabitą dechami. Ci, siedzący na ławkach peronu pierwszego dostrzegli, że gość zapaskudził spodnie na zielono.
- Ekologicznie się zesrał – wydumał zaciągając się końcówką peta, a może i jointa, wyglądający na studenta brodacz o twarzy Fiodora Dostojewskiego.
- Szpinaku się nawpieprzał – prawdopodobnie trafił w sedno odziany w kolejarski mundur, ale bez czapki, za to w sandałach z „Caritasu”.
- Albo buraków – dorzucił najstarszy w gronie, mający laskę do podparcia rąk i głowy.
- Daltonistą jesteście, dziadku. W głowie wam się porąbało – młody-stary bezdomny, mimo lata wpisującego się powoli w krajobraz, nadal siedział w płaszczu zimowym ale japę bezzębną wystawił na słońce.
Tak czy owak,
niezależnie od osobliwych wydarzeń i konsekwencji tych wydarzeń wieść, że kandydat komitetu wyborczego Wspólnoty Leśnych Ludzi Janek Polakowski ruszył w Polskę, obiegła kraj i postawiła na nogi konkurentów. Zadbał o to, jak już wspomnieliśmy, Rychu Rzeszotara, człowiek o wysokiej kulturze i ogładzie, człowiek lasu, przyzwoity, ani strachliwy, ani uległy. Wprawdzie w komunikacie komitetu wyborczego było tylko jedno słowo, ale w ślad za tym pierwszym słowem w kolejnych dniach przyszły następne. One miały pokazać, że teren żyje i pulsuje, reaguje, organizuje się. A skoro teren, to i trasa, którą w dniach kolejnych, czerwcowych, podążać ma zamiar kandydat Wspólnoty Leśnych Ludzi.
Brodnica też na szlaku
Z planu trasy wynikało, że można się było jego spodziewać w Głownie, Woli Zbrożkowej, Boczkach Domaradzkich, Dąbkowicach Górnych, Łowiczu, Kutnie, Gostyninie, Płocku, Tchurzu, Drobinie, Sierpcu, Glinojecku, Mławie, Żurominie, Syberii, Skrwilnie, Kowalkach. Wszędzie data, miejsce, godzina z zastrzeżeniem – prawdopodobnie. Przy Brodnicy w komunikacie planu trasy zapisano: 5 czerwiec, godz. 12.00 – 12.30 Duży Rynek, prawdopodobnie podkreślono czerwonym flamastrem. Dalsze miejscowości to m.in. Koty, Omule, Lubawa, Ostróda, Miłomłyn, Kudypy, Kadzie, Małdyty, Dzierzgoń, Święty Gaj, Malbork, Frombork, Tolkmicko. W Piaskach na Mierzei Wiślanej, planowano zakończyć trasę kampanii. Ruskim pod nosem. Gdyby jednak okazało się, że prezydenta będziemy wybierać później, ekipa z kandydatem Wspólnoty Leśnych Ludzi ruszy w kierunku Wału Pomorskiego i zatrzyma się aż w Berlinie, gdzie Jan Polakowski zamierza się spotkać z Polakami tam mieszkającymi i pracującymi. Ze źródeł nieoficjalnych wiemy, że Angela Merkel nie ma problemów z wymówieniem nazwiska Jana Polakowskiego.
Warto prześledzić treść
kolejnego komunikatu. Jest w nim bowiem skład całego komitetu wyborczego kandydata na prezydenta Wspólnoty Leśnych Ludzi. A to może oznaczać, że wkrótce mogą zająć ważne stanowiska w pałacu na Krakowskim Przedmieściu bądź w Belwederze. Listę otwiera jedyna kobieta Bernasia Kleinowa – gospodyni u księdza proboszcza naszej parafii, a jednocześnie przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Wysokim Dębie. Dalej idzie Wenek Chcica – stolarz o siedmiu palcach, Władek Wład – akuratny i oszczędny w wypowiedziach, cykliczny alkoholik, Walek Pachciara – tokarz precyzyjny w warsztacie u szwagra, Gustaw O’Chadly – pilarz, człowiek lasu, mgr Maksymilian O’Ruda, właściciel wytwórni farb do damskich włosów, oczywiście Rychu Rzeszoztara, a także trzej obywatele wsi sąsiedniej, idący codziennie na Moskwę Iwan Groźny, mieszkaniec żółtego, drewnianego domu, nie taki stary Egon Hertzlich, Polak w piątym pokoleniu, którego dziadek, Johan Hertzlich, zamiatał szkołę w Obórkach, Maryjan z łąk - człowiek o nikczemnym dość wyglądzie, odkrywca drogi na Biegun Północny, Pan Paha – miłośnik czeskiej kinematografii i literatury oraz niżej podpisany, którego dziadek Teofil służył w wojsku pruskim w I wojnie światowej.
Dodajmy, że ostatnie wyniki sondaży wskazują, że drugiej rundy nie będzie. Janek Polakowski ma dziś już 63,8 proc. poparcia. Ale, dopóki piłka w grze, jak mawiał Kazimierz Górski, wszystko jest jeszcze możliwe.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze