Ryzyko masowego zainfekowania mieszkańców powiatu staje się coraz bardziej realne. Szpital potrzebuje kombinezonów, fartuchów, masek FFP2, FFP3 i chirurgicznych, gogli i przyłbic, a także płynów do dezynfekcji. Rosnące zapotrzebowanie na artkuły ochronne zmusiło dyrekcję brodnickiego szpitala, aby zwróciła się z apelem o wsparcie rzeczowe i finansowe.
- Prowadzone w związku z ogłoszoną pandemią reżimy sanitarne, w szybkim tempie wyczerpują nasze zapasy ochrony osobistej i środków dekontaminacyjnych - czytaliśmy w apelu. Na ten głos błyskawicznie odpowiedzieli właściciele i prezesi brodnickich firm, a także zwykli mieszkańcy.
Pomoc dla naszej lecznicy przyszła także z najmniej spodziewanej strony. Udzielają jej Wietnamczycy, zarówno mieszkający w Polsce, jak i Ci żyjący z dala od naszego kraju, w Wietnamie.
Jak to się zaczęło
Apel brodnickiego szpitala, który zamieściłam na swoim facebookowym profilu przeczytała zaprzyjaźniona ze mną Mecenas Hoa Dessoulavy Śliwińska. Od razu zadeklarowała pomoc. Skierowała mnie do przedsiębiorcy Hoang Dong Quang, który jest rzecznikiem i przedstawicielem społeczności wietnamskiej w Warszawie. Zgłosiła mnie także do grupy zrzeszającej Wietnamczyków. Już jako członkini tego wirtualnego gremium tłumaczyłam dlaczego są takie braki i dlaczego nasz szpital potrzebuje odzieży ochronnej, mimo, że nie jest szpitalem zakaźnym. Moje wyjaśnienia przyjęto i obiecano pomoc.
Phan Chau Thanh, także przedsiębiorca z Wietnamu, mieszkający w Polsce zajął się już konkretnie sprawą zorganizowania pomocy dla nas. Decyzje zapadały błyskawicznie. Nie minęło pół godziny od rozpoczęcia akcji, a już otrzymałam pierwsze informacje, że pieniądze na konto szpitala w Brodnicy wpłynęły, podobnie rzecz ma się z darami. Do akcji włączyli się inni przedsiębiorcy, działający w Polsce m.in. Dang Hong Son, Minh Hang Nguyen, Dung Trang Nhi, Phuong Oanh Nguyen, Hoa Nguyen, Vinh Mac Dang.
Jako członkini wietnamskiej grupy, dowiedziałam się, jak wiele inicjatyw pomocowych w walce z koronawirusem podejmują w naszym kraju Wietnamczycy. Zaskoczyło mnie ogromnie to, że od dłuższego już czasu, w znaczący sposób, wspierają placówki medyczne w Polsce, nie oczekując nic w zamian. Także bezpłatnie rozdają na ulicach maski i jednorazowe rękawice. Nie brakuje również Wietnamczyków, którzy będąc właścicielami malutkich gastronomii zdecydowali się pomagać, również bezpłatnie, w dostarczeniu żywności dla polskich lekarzy i zespołów medycznych. Te akcje wciąż się rozwijają i obejmują coraz większy zasięg.
Maski, dar wietnamskich serc
po kilkudziesięciu godzinach od zamieszczenia na moim facebookowym profilu apelu z prośbą o pomoc, znalazły się w brodnickim szpitalu.
Każdego dnia czytam o nowych spektakularnych akcjach, organizowanych przez Wietnamczyków na rzecz walki z koronawirusem w Polsce. W dniu, gdy pisałam ten tekst wylądował w Warszawie samolot z Wietnamu. Przywiózł m.in. 4100 sztuk testów do wykrywania koronawirusa COVID-19. Zostaną one rozdysponowane do polskich szpitali. Testy są przeznaczone do diagnostyki na bazie genetycznej i dają wynik w krótkim czasie 2 godzin. To jest dla nas, w tej chwili, bezcenna, kolejna już inicjatywa społeczności wietnamskiej w Polsce.
Gdy na gorąco wysyłałam podziękowania, inicjatorom akcji pomocowej, w odpowiedzi usłyszałam, że nie ma za co dziękować, bo przecież to my, zwykli ludzie, mamy sobie pomagać i wspólnie działać przeciwko naszemu dzisiejszemu wrogowi - koronawirusowi. Otrzymałam także obietnicę, że Wietnamczycy będą w dalszym ciągu starali się, w miarę możliwości, pomagać szpitalowi w Brodnicy.
Redakcja „Super Brodnica” w imieniu Czytelników, pacjentów szpitala i własnym bardzo dziękuje społeczności wietnamskiej za ten dar serca.
Tekst Wiesława Kusztal
Fot. nadesłane
Napisz komentarz
Komentarze