Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 04:10
Reklama

Trzymajmy się, nie dajmy się!

Trzymajmy się, nie dajmy się!

Ten tekst jest zapisem chwili, epizodów, przypadkowych rozmów, obserwacji krótkich na rzut okiem, zapisem autorefleksji, codzienności, które stworzyła niecodzienność. Świat, Europa, nasz kraj, nasz region – z tych obszarów pochodzą zapiski reporterskie Wiesławy Kusztal i Bogumiła Drogoroba.
                                                                          *
SMS ze Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych „Od Nowa” w Brodnicy. „Jak się czujecie? Czy komuś potrzebna pomoc? Czy zachowujecie zasadę nie wychodzenia z domu? Dzwońcie, gdybyście potrzebowali pomocy. Pozdrawiamy. Ula i Halinka.” Do tego ważny dopisek: Sanepid Brodnica 56/697 – 49 – 74, oddział zakaźny 56/658 – 25 – 00 oraz NFZ 800 – 190 – 590. Ważne telefony spisałem na kartce, przykleiłem w widocznym miejscu, na lodówce w kuchni. Od pierwszego dnia wzrostu napięcia te numery kontaktowe stały się najważniejsze. Obyśmy nie musieli z nich skorzystać! Telefony o treści podobnej: pamiętajcie, jesteśmy do dyspozycji (Wieśka i Marek), do usłyszenia, bądźmy w kontakcie (Dziunia), trzymajcie się, nie dajcie się (Zosia), dzwońcie o każdej porze (Honoratka i Andrzej).
Trzeba wyjść z domu, niekoniecznie w miasto. Wprost przeciwnie, do lasu. Wiosenny spacer rowerem, choć wiosna jeszcze nie kalendarzowa, to faktycznie jest. Na termometrze za oknem 16 stopni C, więc nie ma na co się oglądać. Jadę. Kierunek Kominy. Po drodze: młodzi ludzie z pieskami, młodzi ludzie z dziećmi. Idą swoim utartym szlakiem, nikt się nie spieszy. Przy drodze, domyślam się, że z jadącego samochodu, wylądował worek plastikowy z zawartością, która powinna się znaleźć na nie tak odległym wysypisku śmieci. Nie! Prosto do lasu. Można mówić, pisać, prosić, błagać, w szkole, w kościele. Nic. Żadnej refleksji.
                                                                          *
Ulicą Sybiraków w górę, w stronę drogi na Warszawę, a bliżej na Osiek. Na prawo i lewo w budowie ścieżka rowerowa. Firma „Rejbud” Anny i Jerzego Kaplarnych z Brodnicy. Operator koparko-ładowarki na gąsienicach i robotnicy z łopatami. Trakt dla rowerzystów już wytyczony, oczami wyobraźni można sobie skojarzyć. 
- Wasza ekipa pociągnie do samego Osieka?
-  Oczywiście, wszystko robi „Rejbud”.
Kilka ujęć, kilka strzałów aparatem fotograficznym i dalej, w drogę. Ciekawe jak sobie poradzą z doliną, gdzie dawna granica zaborów była.
                                                                          *
Wieczorem oglądam „Fakty”. Posiedzenie Rady Ministrów. Premier, elegant, wita się z każdym członkiem rządu, obchodzi dookoła salę, czyniąc powinności gospodarza. A przed chwilę jego minister zdrowia radził, przekonywał, prosił, aby na powitanie nie podawać ręki, wystarczy skłon głową, żeby szacunek okazać. Jaki z tego wniosek płynie? Wy, naród, posłuchajcie ministra, bo mądre rady daje, z domu nie wychodźcie, a my, władza, tu, tamto, tego, owego, jakoś tak, inaczej, po swojemu. I co powiedzieć?
                                                                          *
Zaglądam do betoniarni Bogdana Grabowskiego na Ustroniu. Budownictwo nie przyhamowało. Samochody firmowe w trasie, gotowe do wykonania usługi, przynajmniej na ten moment, a jest 18 marca, godz. 12.00.
- Jeśli chodzi o zamówienia jest w miarę normalnie – mówi Justyna Grabowska z administracji rodzinnej firmy „Betongrab”. Dostrzegam, że pracuje w rękawiczkach ochronnych, a uchwyty do drzwi po każdym kliencie, są wycierane płynem dezynfekującym.
                                                                          *
W „Intermarche” osłony przy kasach. Trzeba się chronić, z wzajemnością. Kolejka dziesięciometrowa, ale tylko cztery osoby, razem ze mną. Trzymamy odległości. Wzbudzam zainteresowanie, bo jestem w maseczce. Nie tyle zapobiegliwość co konieczność. Rok temu smog przewalał się codziennie w zimowym sezonie. Wisiał w dolinie Drwęcy, nad Dużym i Małym Rynkiem, pełzał w okolicach fary, w parku Jana Pawła II, na ulicach Gdyni. Wówczas nikt nie zwracał uwagi, teraz tak, bo takich środków ochrony nie ma. Dowiedziałem się, że będą w Euromaster Chojnowscy Gorczenica. Podjadę.
                                                                          *
Stosunkowo niedawno wprowadziłem zakaz wypowiadania się o prezydencie Dudzie Andrzeju. Ponieważ zakaz dotyczy jedynie mnie wypowiadają się inni, a ja jedynie cytuję. W publikacji Andrzeja Stankiewicza „Straszny dwór” w „Tygodniku Powszechnym” (22 marca 2020) czytam m.in.: „Kaczyński długo nie chciał się zgodzić na odejście Kurskiego, który robi telewizję wedle prezesowskiej wizji świata. Ale musiał zmienić zdanie, gdy okazało się, że w razie weta znalezienie pieniędzy dla TVP będzie trudne (…)Dlatego Kaczyński – w porozumieniu z Kurskim – zgodził się ustąpić prezydentowi. Tak się przynajmniej Dudzie i jego ludziom wydawało. Ostatecznie to Duda przegrał. Kurski został odwołany, ale odpłacił prezydentowi trzema ciosami (…) Cala rozgrywka pokazała nie tylko to, że prezes TVP jest dla Kaczyńskiego ważniejszy od prezydenta, okazało się, że Kurski jest po prostu politykiem sprawniejszym, bardziej przebiegłym od Dudy. Z tej rozgrywki prezydent wyszedł nie wzmocniony, tylko drastycznie osłabiony. I w dodatku ośmieszony…”. I ten fragment ciekawego artykułu pozostawiam bez komentarza, jako że zakaz – powtarzam, dotyczący mnie - obowiązuje także komentowanie politycznych wydarzeń. Natomiast czytać mogę. 
                                                                          *
W piekarni „Tyrolskiej” zaopatruję się w pieczywo. Muszę jechać. Dwa duże orkiszowe. Na kilka dni starczy. Poleżą w lodówce. Podobnie radzą sobie inni. W sobotę, mimo porannej pory, nadziewam się na kolejkę. Sporo w niej ludzi. Rezygnuję. W sieciówce kupuję bez problemu tzw. tekturę żytnią, czyli produkt „Wasa”. Dieta niekiedy pożądana.
                                                                          *
Rozmawiam przez skyp z przyjacielem z Niemiec. Z Waldkiem, kiedyś z Bydgoszczy, obecnie, od kilkudziesięciu lat, z okolic Kassel. Z reguły gadaliśmy o Borussii Dortmund, a potem o Bayernie Monachium. Oczywiście z Robertem Lewandowskim w tle. Dziś temat znacznie trudniejszy, nie ma żadnych porównań, żadnego punktu odniesienia. W czasach, gdy razem biegaliśmy po podwórku w Bydgoszczy, to nawet gdy deszcz padał nie siedzieliśmy w domu. A teraz siedzimy, nawet nie za karę. Taka jest cena życia. O Angeli Merkel, niemieckiej kanclerz, jej ostatnim orędziu, Waldek mówi wyłącznie z podziwem, choć nie głosuje na CDU. 
                                                                          *
Czytam opowiadania odeskie Izaaka Babla pomieszczone w obszernym tomie „Utwory zebrane”. Dostałem w prezencie od syna pod choinkę trzy miesiące temu. Książka stała na półce i czekała na swój czas. No i nadszedł, ale nie ten. Miałem ją spakowaną w walizce, gotowy do wyjazdu do sanatorium. Już z Kołobrzegiem się witałem jak z gąską. Temat odjechał. A więc dom, jedyny sposób, żeby nadgonić zaległości. Sam się dziwię, że dopiero teraz do tego Babla się przykleiłem. Jakoś omijałem go na rzecz Wasylija Szukszyna, Wienedikta Jerofiejewa, Wiktora Jerofiejewa, o klasykach typu Dostojewski czy Gogol nie wspomnę. Więc opowiadania odeskie – „W suterenie”, „Przebudzenie”, „Karol-Jankiel”, „Koniec przytułku”, inne. Cymes, by tak rzec, w stylistyce i konwencji żydowskiej.
                                                                          *
Znajomy z Torunia w rozmowie telefonicznej nazwał swego dorosłego syna idiotą, synowę – idiotką, a jednorocznemu wnukowi współczuł, że ma za rodziców idiotów. Otóż 7 marca młode małżeństwo z rocznym dzieckiem wybrało się – mimo wszelkich próśb i gróźb – do Ameryki na trzy tygodnie. Konkretnie na Florydę, do kuzynów. Wirus z Chin, czyli jad, zaczynał zbierać żniwo w Europie, gdy miłośnicy wakacji na Florydzie byli nad Atlantykiem. Wirus z Chin rozpanoszył się w Polsce, ale znajomy już do tego tematu nie wrócił. Kiedy młodzi przylecą i co potem? Cisza, nie ma takich pytań. Jest ciąg dalszy tego zdarzenia, ale pewnie nie koniec opowieści. Otóż szans na powrót w marcu nie ma. Przewoźnik skontaktował się z przebywającym w Ameryce, podając najbliższy termin lotu – 15 kwietnia br. 
                                                                          *
Parkomat na parkingu pod „Kauflandem”. Ważny komunikat. „Szanowni klienci. Informujemy, że od 18.03 parkomaty są nieczynne aż do odwołania” o czym informuje menadżer marketu.
                                                                          * 
Apteka w „Kauflandzie”. Wejście nieco zablokowane zabawkowym stoliczkiem dla dzieci. Fermaceuta zachęca ręką, mogę wejść. Tylko do pomarańczowej linii, taśmy samoprzylepnej odgradzającej mnie od lady na dwa kroki. Rutinoscorbin, ascorvita – wszystko. Płatność kartą. On odchodzi na dwa kroki, ja wyciągam rękę z kartą. Załatwione. Kolejny klient czeka przed zabawkowym stolikiem dziecięcym. Apteka „Gemini” na Dużym Rynku. Schodkami w górę. Przed nimi cztery osoby, pomiędzy nimi dwumetrowa przestrzeń.
                                                                          *
Na Dużym Rynku dwie osoby. Kobieta zajmuje miejsce na ławce w pobliżu ul. Hallera, mężczyzna po przeciwnej stronie. Siadam, jako ten trzeci obok powstańca listopadowego, na jego ławeczce (przepraszam, jego nie policzyłem). I tak, w dwójkę, obserwujemy świat z …ławki za średniowieczną studnią. W ciągu pół godziny trzy osoby przeszły środkiem, w tym jeden gość z dzisiejszą gazetą – 19 marca. Ptaków więcej przeleciało…  
Dzwonię do córki moich, już dawno nieżyjących przyjaciół. To młoda, zdolna i ciekawa świata osoba. Pani profesor. Wykłada na dwóch uczelniach w Poznaniu i w Berlinie. Martwię się o nią. Gdzie jest i co robi? Przekroczyła granicę polsko-niemiecką, jeszcze przed jej zamknięciem. Na przeczekanie wirusowej kwarantanny wybrała dom znajomych, mieszkających na małej kaszubskiej wsi. Póki co, daje radę. Kończy pisanie kolejnej książki. Izolacja od świata, nie jest jej straszna…
                                                                          *
Na klatce schodowej spotykam wiekowego już sąsiada, który właśnie wybiera się do kościoła. On się nie boi, bo ten cały wirus – powiada -  to wymysł mediów, tych komunistycznych, żeby była jasność! I biedny rząd musi zajmować się tymi głupotami….  – dodaje.
                                                                          *
Na placu zabaw, między blokami gromadka ludzi. Dorośli i ich małe dzieci. Huśtawki, piaskownica, sąsiedzkie rozmowy. Grupowe zabawy z piłką. Kobieta, podnosi i przytula małe, nie swoje  dziecko, które upadło i płacze. Pełna  beztroska.
                                                                          *
W osiedlowym sklepie, przy kasie osłona z pleksi. Na półkach luzem wrzucone pieczywo i pani, która gołą ręką, po kolei, maca, gniecie i sprawdza jakość bułek.
                                                                          *
Miejski autobus, który widzę z okna, od kilku dni jeździ pusty. Najwyżej jedna, a w porywach dwie osoby. Z kierowcą trzy. Ludzie ze strachu zrezygnowali z wygód. Wybrali spacer…
                                                                          *
Mija kolejny dzień kwarantanny. Dzwoni telefon. Mam dla pani przesyłkę. Jest ktoś w domu? Tak. Czy paczkę mogę zostawić pod drzwiami do mieszkania? Oczywiście- odpowiadam. A co z pokwitowaniem? – Nie trzeba. 

Halince, mojej przyjaciółce, zepsuła się pralka. Zgłosiła reklamację jeszcze zanim to wszystko się zaczęło. Czekała kilka tygodni. Wreszcie jest ekipa. Ubrani, jak kosmonauci. Kombinezony, gogle, rękawice. Pełna osłona. Możemy wejść? Nie boi się pani nas wpuścić? Oczywiście, bez większego zastanowienia wpuściłam ekipę. Przy mojej pralce pracowali około trzech godzin. Miałam czas, żeby się zastanowić nad wpuszczeniem do mieszkania osób, co do których nie wiedziałam nic. Może byli gdzieś w skażonym środowisku? Oni się zabezpieczyli. A ja? Nic, żadnej odzieży ochronnej, czy maski. No tak, ale co innego  mogłam zrobić. Przecież ja i tak nie mam żadnego ochronnego stroju. Nie pozostaje mi teraz nic innego jak tylko czekać, aby sprawdzić,  czy byłam na tyle gościnna, że koronawirus rozgościł się u mnie. A może powinnam to zgłosić do Sanepidu? Nie wiem jak mam się zachować. Nikt nas nie poinformował, co robić w takich sytuacjach.
                                                                          *
Raz na jakiś czas córka, przywozi mi zakupy. I chociaż bardzo mi tego brakuje, nie wpada, przy tej okazji na szybką kawkę i pogawędki, jak bywało do tej pory. Torbę z zakupami podaje mi przez okno. I tyle. Boi się, aby do mieszkania nie przynieść nam wirusa, na butach, czy ubraniu.
                                                                          * 
Z sąsiedniego miasta dzwoni do mnie zdenerwowana koleżanka i opowiada, że przed chwilą odwiedził ją kominiarz. Zadzwonił przez domofon i ona go wpuściła. Terenia zamieszkała w tym bloku kilka  miesięcy temu i nie miała pojęcia o co chodzi. Pan, w kominiarskim rynsztunku, przyniósł jej zwykłą białą kartkę z wypisanymi na zielono życzeniami świątecznymi, prosząc przy okazji o wsparcie finansowe dla kominiarskiej braci. Przyjęła życzenia, drobne przekazała, a czas na myślenie przyszedł po chwili. Po pierwsze to mógł być złodziej, po drugie, może przyniósł jej razem z życzeniami wirusa. Sama przyznała, że zachowała się mało odpowiedzialnie.
                                                                          *
Komunikaty – oklejone są drzwi wejściowe do placówek handlowych, instytucji, firm, znajdujemy je w Internecie. Wiadomość, jedna z wielu „…w związku z zaistniałą sytuacją epidemiologiczną spowodowaną zachorowaniami na COVID-19 (koronawirus), w trosce o Państwa bezpieczeństwo, w sprawach niewymagających osobistej obecności w placówce bankowej zachęcamy do korzystania z elektronicznych kanałów komunikacji z Bankiem (telefon, e-mail, bankowość internetowa). Jednocześnie, w celu zminimalizowania kontaktu z urządzeniami zewnętrznymi czy pieniądzem w formie gotówkowej, przypominamy Państwu o możliwości korzystania z oferowanych przez Bank płatności zbliżeniowych telefonem bądź kartą płatniczą. Zarząd Banku Spółdzielczego w Brodnicy”.
                                                                          *
Chwila psychicznego oddechu. Na youtube znajduję Wojciecha Manna, który rekomenduje Piotra Bukartyka, Duet Egzotyczny Bukman i jego nową pieśń, bluesik pt. „Szpachlowa gładź”. Idzie to tak: „Konsekwentnie choć powoli/jednak kruszy się monolit/więc by nic nie było znać/kładzie się szpachlową gładź”. Dalej jest jeszcze lepiej. I to jest optymistyczne!
                                                                          *
Dziś w Internecie znalazłam informację, która mnie zaintrygowała. Książka o wirusie z Wuhan, bo tak często się ją przedstawia, to w rzeczywistości powieść ,,Oczy ciemności'' pióra Deana Koontza (ur. 1945), z 1981 roku. Wirus "Wuhan 400'', który pojawił się w książce 40 lat temu, nagle nabrał nowego znaczenia. Dlaczego akurat Wuhan zainteresowało przed laty pisarza? Być może z uwagi na to, że liczące 11 milionów mieszkańców chińskie miasto od lat było centrum rozwijającego się przemysłu, także tego z zastosowaniem wysokich technologii. W końcu lat 50. XX wieku powstał tam również Wuhan Institute of Virology, słynący właśnie z prac nad wirusami.
                                                                          *
Są ludzie i osobniki.  Dominika Kulczyk przekaże 20 mln złotych na walkę z koronawirusem, który jest nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jednak to w pomoc rodzimej służbie zdrowia zaangażowała się Dominika Kulczyk. Z pomocą ruszył także Jakub Błaszczykowski, który wraz z Fundacją Ludzki Gest postanawiają przeznaczyć na walkę z pandemią koronawirusa kwotę w wysokości 400 000 złotych. Przed nami wielkie wyzwanie! Musimy zmierzyć się z tym razem. Tylko wspólnymi siłami możemy zmienić oblicze pandemii. To dla nas wielki test empatii i odpowiedzialności. Zgoła inaczej zachował się biznesmen z Torunia, który zwraca się do zwolenników Radia Maryja, przeważnie ludzi często chorych, starych i samotnych, o kolejne pieniądze  na wspieranie jego mediów.
                                                                          *
Takie ogłoszenie pojawiło się na sklepowej szybie: „Witam wszystkich serdecznie. Moi mili, mam do was wielką prośbę. Nie chodzi mi o to, czy lubisz mnie, czy lubisz sklep, w którym pracuję. Chodzi mi o to, że jeżeli prosimy Was, drodzy klienci o przestrzeganie zasad, które obowiązują teraz, w okresie koronawirusa, dostosujcie się do tego. Czy tak ciężko założyć wam rękawiczki jednorazowe, które sami zakupiliśmy? Czy tak ciężko przetrzeć wam ręce płynem antybakteryjnym, który jest rozstawiony w sklepie? Czy tak ciężko zrozumieć, że jest wprowadzony limit na zakup towaru w naszym sklepie, tylko dlatego, abyś nie myślał tylko o sobie? Czy musisz być taki niemiły dla nas? My też jesteśmy tylko ludźmi. My także mamy swoje rodziny, do których chcemy wrócić. Bądźcie wyrozumiali. Jeżeli ja zachoruję, albo moja koleżanka, pomyśl tylko, kto wtedy sprzeda Ci chleb??? Szanujmy się, bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali. 
                                                                          *
Skrzyknęły się na Facebooku, w Internecie zorganizowały zrzutkę na materiały. Mieszkające w Gdańsku uchodźczynie z Czeczenii od rana do wieczora szyją maseczki ochronne. Szycie maseczek odbywa się w jednej z klas w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 8 na gdańskiej Zaspie. W niewielkiej sali pracuje kilka kobiet - Czeczenki i ich dzieci, ale także Ukrainki i Polki, które do nich dołączyły. Jedne szyją, pozostałe tną materiały i gumki.
                                                                          *
Rozpoczęła się III dekada marca. Zamknięte szkoły, przedszkola, kina i teatry, zamknięte galerie, puste ulice, ludzie zamknięci w domach. Wszyscy chronią się przed koronawirusem. A profesor epidemiolog przewiduje, że dopiero w połowie czerwca dzieci i młodzież wrócą do szkół i my wszyscy zaczniemy powoli wracać do normalności. Przerażające.
                                                                          * 
Sobota, 21 marca, arcybiskup łódzki Grzegorz Ryś: - Usługujemy sobie wzajemnie właśnie tym trudem, że zostajemy w domach, przeżywając tam Eucharystię. Do tego was bardzo namawiam. Łączmy się na modlitwie poprzez media z wdzięcznością wobec tych wszystkich, którzy nam to ułatwiają. Unikajmy zgromadzeń, bo epidemia na razie wzrasta a nie wygasa. Odpowiedzialność każe zostać w domu.
                                                                          *
Brodnickie stowarzyszenie „Od Nowa” liczy ponad 60 pań, dotkniętych chorobą onkologiczną, niesprawnością ruchową, są wśród nich amazonki. W niedzielę, 22 marca, otrzymały kolejny komunikat od swojej prezeski, Urszuli Derlickiej: „W życiu zawsze z czymś lub o coś musiałyśmy walczyć. Teraz od nowa walczymy. Z koronawirusem. Ale on nie wie, ze trafił na nas, wojowniczki, które niejedną walkę wygrały i tą też zamierzają wygrać. A więc – nie leżymy cały dzień w łóżku. Ubieramy się ładnie, robimy sobie twarzową fryzurę. Do tego trochę gimnastyki lub tanecznych figur. Plus samotny, niestety, spacerek. Zakupy jeśli konieczne w ochronnych rękawiczkach. Msza święta w telewizji lub radio. Zajęcia domowe wskazane, a w telewizji oglądamy głównie komedie. Stosujemy się do zaleceń ministra zdrowia i władz lokalnych…”.
                                                                          *
Nadeszła wiosna a z nią nadzieja? Dlaczego znak zapytania? Żyjemy w stanie wyjątkowym i każdy to dostrzega. Tylko ten rząd, ta władze tego nie widzi. Zdumiewające…

 

Tekst i fot. Wiesława Kusztal i Bogumił Drogorób
 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 09.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 08.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 07.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 07.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama