„Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny, Przy wejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie, Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb wigilijny, Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie”
Słowa poety Cypriana Kamila Norwida idealnie pasują do mojego przedświątecznego nastroju i zadumy nad tym, co zostało ze świąt, które do dziś noszę w sercu i mimo, że sama jestem babcią, pachną wspomnieniami domu rodzinnego. A w tym domu najbliżsi. Wielu z nich, którzy odeszli na zawsze, jest z nami już tylko w serdecznych wspomnieniach.
Wracają takie chwile, jak ta, gdy przed oczami jawi się tamten dom i jak żywy stoi ojciec i opłatek trzyma w dłoniach i mówi do nas tak, że ogarnia nas jakieś niebiańskie wzruszenie, jakaś niezwykła bliskość serc. Potem została już tylko mama, a święta już nigdy nie były takie same. Co roku, gdy cicha, święta noc wigilijna ma zapaść nad światem, w głębi duszy budzą się najpiękniejsze i najczulsze powroty do czasów, gdy wszystko wydawało się jakieś radośniejsze, prostsze, szczere i wzruszające.
Siedzę przy komputerze i próbuję zapisywać to, co zostało z moich wigilii…
Dziś, jeśli coś, poza defibrylatorem (oby nie, jak najdłużej) może ruszyć moje wiekowe już serce, to właśnie takie chwile jak ta, gdy zapada grudniowy wieczór, a noski moich wnucząt przyklejone do okien, czekają aby zobaczyć, pierwszą wschodzącą gwiazdkę. A potem opłatek i wszystkie cuda, które dzieją się po kolei, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Wigilia, Boże Narodzenie, tak dla mojej rodziny, jak i milionów Polaków, to przepiękne święto, ale nie tylko z powodu smakołyków na stole, prezentów, czy blasku świec na choince. Główne role, jak w teatrze, grają tu gesty, słowa oraz symbole i to wszystko co sprawia niepowtarzalność tej nocy.
Czasami zastanawia mnie jak to jest, że to dziś skomercjalizowane i wyświechtane do granic możliwości święto, odarte z intymności czterech ścian, często nieszczere i z „pojednaniem” tylko na pokaz przed telewizyjnymi kamerami, zawładnięte przez wszechobecne i drapieżne reklamy, może wciąż posiadać w sobie tę moc i magię.
Jak dawniej, tak dziś, cicha noc zapadnie nad światem, mimo, że świat sparaliżowany jest wojnami i niszczycielskim ociepleniem klimatu, mimo ogromu głodujących ludzi i mimo, że mój kraj jest pełen kłótni i nienawiści i mimo, że wiem, że nie będzie to dla Polaków czas pojednania, choć według istoty Bożego Narodzenia, powinny zgasnąć wszystkie waśnie i spory. Nie zgasną. Wiem to, bo widzę i słyszę ile zła i nienawiści zewsząd płynie . Ubolewam nad tym. W mojej, przecież katolickiej Ojczyźnie, w milionach domów, instytucji, organizacji, w miastach i wsiach wiele ludzi połamie się opłatkiem w geście pojednania.
Pojednanie gaśnie zanim się zrodzi
W głowach wielu Polaków lęgną się te same pytania. Dlaczego nie ma nikogo, ważnego polityka, hierarchy, przywódcy, który podjąłby się szczerej, misji pogodzenia i zjednoczenia nas. I nie chodzi o puste deklaracje pod publiczkę i tylko w świetle kamer. Dlaczego ludziom odpowiedzialnym za los naszej Ojczyzny nie zależy na dobru i szczęśliwym życiu nas wszystkich?
Zadajemy te pytania, a odpowiedzi każdego dnia znajdujemy w parlamencie, na ulicy, przed sądami, w mediach, w gestach, słowach i czynach polityków, których nie interesuje wprowadzanie ładu, a wręcz przeciwnie. To co obserwujemy napawa nas strachem o dalsze losy Polski.
Żeby uchronić sens i magię tych świąt wielu z nas kryje się w cieple własnego domu, wśród rodziny, z którą przeżywa cud wigilijnej nocy i Bożego Narodzenia, która daje to wielkie wzruszenie i nadzieję. Daje siłę do walki z przeciwnościami, których ostatnio sporo więcej. Daje też nadzieję, której ostatnio mamy dużo mniej. Ale bądźmy razem i mimo wszystko z nadzieją patrzmy w przyszłość, bo „nadzieja umiera ostatnia”.
Życzę Państwu boskich świąt.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze